Geneza tego performance wyraźnie odbiega od pozostałych. Od początku został on pomyślany jako jednorazowa akcja towarzysząca mojemu wykładowi (w rodzaju autoprezentacji), która miała miejsce na Uniwersity of Kentucky w Lexington we wrześniu 2002 roku. Temat stanowiła autorefleksja nad programową różnorodnością i ewolucją mojej sztuki. Został on wcześniej nagrany i zsynchronizowany z projekcją przykładów omawianych prac, zdjęć ze spektakli i performance. Stąd też przygotowywany performance przybrał formę bardzo osobistej, niemal intymnej prezentacji.
1.
Pojawiam się przed zebranymi bardzo elegancko ubrany, trzymając w ręku czarną skórzaną teczkę. Odkładam ją, wyciągając kilka kartek papieru, które starannie segreguje. Podchodzę do mikrofonu, odchrząkuje i biorę głębszy oddech. W tym momencie zostaje włączone 40 minutowe nagranie z tekstem mojego wykładu, towarzyszy mu projekcja omawianych przykładów moich prac, zdjęć ze spektakli i performance. Przez chwilę stoję przed mikrofonem monotonnie otwierając usta do momentu gdy z głośników pada pytanie „What is my art?” („Czym jest moja sztuka?”).
2.
Treść tego pytania zapisuje na tablicy umieszczonej z tyłu, kilkakrotnie poprawiając jeszcze znak zapytania. To właśnie starta palcem z niego kreda, posłuży mi do narysowania na czole białej linii. Siedząc na stołku wyjmuje z kieszeni małe lusterko, w którym to przeglądam się chwilę. Z drugiej kieszeni wyciągam papierowe zawiniątko, a z niego żyletkę. Nią to – śledząc swoje odbicie w lusterku – dokonuje poziomego nacięcia na czole poniżej białej linii z kredy. Gdy pojawiają się krople krwi – rozprowadzam je palcem, tworząc linię czerwoną. Wstaję z krzesła i pokazując na czoło oznajmiam:
- „Oto polska flaga.”
3.
Zdejmuje smoking i odkładam na wieszak. Ponieważ krew z nacięcia wyraźnie spływa mi po twarzy, biorę przeźroczystą folie i szczelnie owijam nią całą głowę. Stojąc tak, próbuję oddychać do momentu, w którym z braku powietrza zaczynam się dusić. Wtedy to palcami przebijam w folii otwór w miejscu ust oraz dwa dodatkowe na oczach. Całość, czerwona od krwi bardziej przypomina teraz maskę niż twarz. Przy wieszaku dalej kontynuuje rozbieranie. Nagi staję przed publicznością mówiąc:
- „To moje ciało i krew.”
4.
Następnie z teczki wyciągam dwie rolki szerokiej, przeźroczystej taśmy klejącej, nożyczki oraz plik kartek w formacie A 4, które rozkładam dookoła zadrukowaną stroną do podłogi. Od stopy rozpoczynam owijanie ciała taśmą w ten sposób, że jej strona klejąca znajduje się na zewnątrz. Po okręceniu dolnej części ciała, kontynuuje owijanie torsu, rąk i głowy. Czynność ta powoli staje się coraz trudniejsza i bardziej siłowa, a to za sprawą stopniowego usztywniania ciała przyrastającym „kombinezonem” z taśmy klejącej.
5.
Po zakończeniu tego etapu, podnoszę z podłogi pierwszą kartkę z wizerunkiem buzi niemowlęcia i umieszczam na czole, gestem palca pokazując, że to ja. Kolejne – prezentowane najpierw w stronę publiczności, a potem przyklejane na ciele – czarno-białe kartki ksero można by podzielić na grupy tematyczne:
- dokumenty a wśród nich: wiza do USA, zaproszenie na uniwersytet, dyplom ASP w Krakowie,
- prywatne fotografie z dzieciństwa, młodości, razem z rodziną,
- zdjęcia moich prac, scen ze spektakli, performance,
- parę moich tekstów w wersji angielskiej.
Po doklejeniu na sobie ostatnich stron dokumentacji, staję wyprostowany i stwierdzam:
- „Oto moje życie i moja twórczość.”
6.
Resztę rzeczy chowam do torby i odkładam przy rozstawionej drabinie, na którą to następnie zaczynam się piąć. Na jej szczycie dokonuję pełnej prezentacji, powoli obracając się trzykrotnie. Mniej więcej w tym momencie kończy się też odtwarzany tekst wykładu, wraz z projekcją.
7.
Stąd też w ciszy podążam po szczeblach drabiny w dół. Schodząc z niej, staję w rozsypanej na podłodze grubej warstwie torfu uformowanego w kilkumetrowy szlak. Kończy ją masywny, metalowy stojak z zatkniętą – a dzięki drewnianemu stelażowi – i rozpostartą, dużą amerykańską flagą. To wokół niej usypano dalszą część biegnącego dookolnie – torfowego traktu.
8.
Po uchwyceniu skórzanej torby, podążam usypanym szlakiem zapadając się w nim z każdym kolejnym krokiem. Po napotkaniu flagi, opieram twarz o jej płaszczyznę i tak kontynuuje jej obejście. Dzięki powolnemu pochylaniu głowy, wyzwalam się z niej w trakcie trzeciego okrążenia. Następnie z torby wyjmuję nożyczki, którymi powoli nacinam – kończące u dołu amerykańską flagę – dwa paski. W skutek tego, zwisa z niej biało-czerwona wstęga – niczym mała polska flaga. Klękam na jedno kolano i dmuchając w nią wywołuje delikatne łopotanie.
9.
Podnosząc się z kolan wyjmuje z torby mały papierowy pakunek, a z niego dwa kieliszki. Sięgając ponownie, wyciągam litrową butelkę „Wódki Wyborowej”. Tak zaopatrzony kieruje się w stronę widzów. Rozlewam trunek do kieliszków i zwracam się do wybranej osoby z propozycją toastu. Po przedstawieniu się, zapytaniu o jego (jej) imię, po wymianie uprzejmości, równocześnie opróżniamy kieliszki do dna. Tak oto zapoznając się z kolejnymi osobami z publiczności, w przeciągu kilku minut wypijam pół litra czystej wódki – istny happy end (po polsku).