Poproszony o autokomentarz, zdecydowałem się określić proces, któremu podlega moja sztuka w odniesieniu do idei ostatniej mojej wystawy Maszyny Szaleństwa. Próbowałem prześledzić drogę do jej ujawnienia, wprowadzając istotne dla mnie terminy dotyczące zarówno mojego teatru, plastyki, jak i tekstów teoretycznych.
Maszyna
Jest w tym pojęciu coś kategorycznego, coś dojmująco realnego. Każda maszyna zyskuje schemat swojego funkcjonowania na podstawie jej „praktycznego” sensu zastosowania. Tak więc jest zamysłem, ideą upostaciowaną poprzez schemat działania i zamkniętą w sztywny mechanizm swej budowy. Formę wyłania konstrukcja, koncepcje w pełni ujawnia dopiero jej funkcjonowanie.
Cierpienie
Tworzyć sztukę przenoszącą rozdzierające poczucie tragiczności życia, spazm egzystencji, świadomość naznaczoną stygmatem obumarłych złudzeń, sztukę będącą odzwierciedleniem boleści prawdy świata zrelatywizowanych wartości, ciągłej wewnętrznej walki ścierających się przeciwieństw, sztukę mówiącą o naszym uwikłaniu w schematy wpojonych zachowań, automatyzmie narzuconych odruchów społecznych. Ale opisać to nie abstrakcyjnie poprzez układ plam, fakturę farby, dynamikę formy, strukturę powierzchni, lecz realnie ujawnić brutalność determinacji, przywołać ból, wyzwolić zagrożenie.
Maszyna ciała
Mój obiekt to maszyna. W teatrze, który tworzę, jest to maszyna ciała wchodząca z aktorem w obezwładniającą zależność. Ograniczając jego swobodę ruchu, narzuca sposoby zachowań. Podporządkowuje, zniewala, więzi. Siłę oddziaływania czerpie ze scalenia przeciwieństw, łącząc: miękką, biologiczną, zmysłową formę ciała ze sztywną, mechaniczną konstrukcją przedmiotu. Scalenie to budzi poczucie sztuczności zadawanego gwałtu, zniewolenia, nawet perwersji. Jednak najistotniejsza jest tu jego funkcja: to przedmiot sztuki wyzbyty „życiowej użytkowości”, to obiekt metaforyczny będący materializacją zamkniętego w przedmiot stanu ducha.
Obiekt psychologiczny
Ujarzmiona, okaleczona psyche manifestuje się tu w automatyzmie czynności umęczonego ciała – stanowiącego tu organ duszy – bezwzględnie podporządkowanego (czasami ostatecznie) wymogom maszyny. Tu okrucieństwo oznacza realną barierę stawianą przez konstrukcję obiektu, poza którą wyjść nie sposób. Tak oto, co psychiczne, subtelne, zyskuje konkretność formy maszyny czy obiektu o możliwości precyzyjnego kodu doznań i emocji, i to nie tylko ich rodzaju, ale także stopnia nasycenia. Dochodzi tu do przekroczenia pojęcia maszyny, jednak bez zmiany jej istoty.
Maszyna poza ciałem
Jak uzyskać podobną dramaturgię w obiekcie plastycznym, gdzie naturalizm ciała musi znaleźć inną formę? I tak na przykład w moim cyklu 10 sposobów ujarzmiania pokusy domowymi środkami powidok ciała stanowią zdjęcia erotyczne z początku wieku. Ingerujące w nie obiekty (stare, często zapomniane urządzenia kuchenne) dokonują w różny sposób aktu zniszczenia tutaj struktury papieru (rozdarcia, nacięcia, nadpalenia…). Ale w istocie okaleczone zostają wizerunki kobiet na zdjęciach. Innymi środkami podobne zdarzenie.
Szaleństwo
Interesuje mnie szaleństwo w odniesieniu do takiego modelu traumatycznego stanu, gdzie umysł gubi się w przepastnej przestrzeni, w której krzyżują się uniwersalne problemy świata, archetypiczne praobrazy. Gdzie ostatecznie pęka granica (wymóg normalności) oddzielająca największe wewnętrzne żywioły, Odwieczną Opozycję: Harmonii i Anarchii, Kreacji i Destrukcji, Wiary i Zwątpienia, Sensu i Pustki. W przestrzeni umysłu dochodzi wtedy do zderzenia przeciwieństw, prawdziwej orgii skrajności. W tym kataklizmie wszystko się miesza, przenika, przereagowuje. Nic już nie jest tym czym było, zatracając przeszły sens, kontekst, przypisane wartości. Dochodzi do zamiany znaczeń, wszystko staje się możliwe. Taki zamysł szaleństwa stoi u podstawy mojego spektaklu Imperium Cienia, sygnującego wejście w obszar mojej idei Teatru Obłędu, ono stanowi „kościec” wielu moich obiektów scenicznych łączących skrajności w przemianę znaczeń. Ono też posłużyło mi do określenia metody aktorskiej nazwanej Obłędu Karuzelą Wcieleń. Brakowało mi jednak obiektu, rodzaju fetyszu objawiającego „bezpośrednio” obłęd i jego grozę.
Budowanie modelu
Jak stworzyć model szaleństwa? (Mój odnosi się do konkretnego jego aspektu, ale o tym później). Posłużyłem się do tego, tu uwaga: szatkownicami do kapusty! Umieszczona w nich głowa (siedlisko umysłu) przez miotanie w szatkownicy ulega ścinaniu, lecz zamiast wiór z tyłu spadają kartki tekstów, rysunków przybywające u dołu w stertę twórczości. Aby ów model uwiarygodnić, posługuję się przykładami trzech wielkich szaleńców, którymi byli Artaud, Nitzsche i van Gogh, dedykując im kolejne szklane gabloty z szatkownicami wewnątrz. To ich dzieła wypełniają dna gablot pod postacią spreparowanych, zmurszałych papierzysk i fotografii. Dodatkowo tyły gablot wyklejam cytatami z tekstów ich autorstwa, w których odnoszą się do własnego szaleństwa.
Maszyna mentalna
Następnie (co okaże się istotne) wycinam w blatach szatkownic terminy zestawione w: „Iluzje i Realność” w obiekcie Artaud, „Prawdę i Ułudę” w obiekcie Nietzsche, oraz „Sztukę i Życie” w obiekcie van Gogh. Teraz umysł miotany między tymi skrajnościami ulega wyrzynaniu, przeradzając się w twórczość. Dalej łącząc powyższe terminy, uzyskuje diagram mentalnej maszyny szaleństwa, ukazującej szaleństwo jako radykalną i desperacką metodę twórczego przeciwstawienia się – w obliczu tragiczności życia – nihilizmowi. Tak powstaje rodzaj przestrzeni intelektualnej wyznaczanej obiektami (III gabloty), rysunkami maszyn z wmontowanymi w nie podobiznami Wielkiej Trójki, tablicą szkolną z wypisanym diagramem, oraz mój tekst Szaleństwa Rana Jaźni. Pomieszczenie wypełnia głos Artauda, odtwarzany ze zniszczonego, wiszącego na ścianie magnetofonu. Jest to jego wypowiedź pochodząca z audycji radiowej nagranej zaraz po opuszczeniu przez niego zakładu psychiatrycznego w Rodez, gdzie przebywał przez 10 lat.
Inżynieria cierpienia
Tak spreparowany obiekt precyzyjnie koduje także ból, makabrę, potworne osamotnienie, w końcu i śmierć (odlewy twarzy to zmumifikowane oblicza) jako cenę, którą ponieśli za swą twórczość Artaud, Nietzsche i van Gogh. Ukazuje również szaleństwo paradoksalnie jako najbardziej transgresywną metodę twórczą. Powyższa analiza procesu ma ujawnić celowość kolejnych posunięć w obrębie budowy mojego modelu szaleństwa, pokazać sztukę jako inżynierię precyzyjnego wcielania kodu w formę, gdzie każdy element znajduje swe „konstrukcyjne” uzasadnienie w całości zamysłu.
Moją materią: człowiek
moim środkiem: maszyna.
GAZETA MALARZY I POETÓW NR 2/1997