Spróbujmy zagrać
w stworzenie człowieka
na obraz i podobieństwo.
Czyje?
To określenie wzorca
okaże się nieodzowne
w naszej koncepcji gry
przenoszącej wizerunek demiurga
na jego dzieło.
Która z wielu
posiadanych przez nas cech
jest śladem
tego Najwyższego Autora?
Skąd wzięło się w nas
przekonanie,
że właśnie nasza miara piękna
stanowić ma szablon w tropieniu
Boskości Oblicza Stwórcy?
A jeśli jest On
tej – przecież tylko ludzkiej – skali
przeciwieństwem,
istnym monstrum
wszczepiającym nam
fałszywy system
poczucia naszego piękna
po to tylko by zapobiec
naszej frustracji
a Jego utraty prestiżu?
Gdyby bowiem okazało się,
że Wielkie Dzieło Stworzenia
kryje Jego porażkę
demaskując Go
jako artystę miernego
niezdolnego odtworzyć
swego podobieństwa
w Jego programowo
szczytowym dziele
– obrazie człowieka,
który w Jego rękach
okazał się bublem.
I cóż z tego,
że czasami udaje się Mu
uchwycić w ludzkiej postaci
coś z Prawdy Swego Wizerunku
jeśli odbierana teraz
wydawać się nam może
już tylko
kalectwem,
patologią
względem całej rzeszy okazów
fałszywej choć oficjalnej normy
czy nawet piękna
będącego blagą.
I może dlatego
On Stwórca
wzbrania się przed widzialnością?