By uwidocznić
czyjąś nieobecność
najprościej wprowadzić go
na wstępie
i usunąć nagle.
Podjąłem inną opcję:
stojąca naga kobieta
– jedyny „żywy akcent”
spektaklu mechanicznego
pojawia się
nie w finale,
a w jego epilogu.
Jej aktywność
sprowadza się
do prostej czynności
(opuszczenia głowy
i uniesienia rąk)
– wymuszonej
ukazaniem przedmiotu,
którym została
obarczona.
Tak ujawnia się
„Żywy cel”
– ostatnia odsłona dramatu.
Jej pojawienie na scenie
stawia publiczność
w miejsce
plutonu egzekucyjnego.
Jeszcze tylko drobny zabieg,
i w wielki celownik
wpisuje się
nie bezbronna kobieta,
a obnażona figura
zniewolonej sprawiedliwości.
Długo rozważałem możliwość
pojawienia się na scenie
dodatkowych aktorów,
bo trudno tym mianem nazwać
ubranych w czarne uniformy,
skrycie obsługujących obiekty
– maszynistów.
Jednak,
dla dopełnienia mojej doktryny,
zdecydowałem się
na wprowadzenie postaci
ukazanych w roli
ciała bezwładnego,
stanowiącego tutaj
imitację trupa,
„kłopotliwy produkt uboczny
tego Zakładu Eksterminacji Życia”.*
Uznałem,
iż właśnie w tej formie
najdobitniej uzmysłowią oni
konwersję zadań na scenie
– modus operandi
mojego mechanicznego teatru.
Przedmiot
porusza się,
„żyje”,
gra,
wyraża,
znaczy.
Aktor
bezwładny,
„martwy”,
bierny
zastaje
zredukowany
do fizycznej powłoki.
To
wrak
sprowadzony do roli
zbędnego śmiecia,
zaświadczający wyłącznie
o skuteczności działania
zgromadzonej na scenie
„Maszynerii Śmierci”.
Stąd,
po każdym zakończonym cyklu,
platforma z ciałem
spoczywającym na wózku
po szynach przybliża się ku proscenium.
Tutaj wyładowane automatycznie
z czasem przyrasta w stos.
Oto aktor
pokonany przez maszynę,
nie tylko egzekucją wyroku,
ale co ważniejsze
wyzuciem z przejętych przez nią
aktorskich powinności na scenie.
Tak urzeczywistnia się
coincidentia oppositorum
w nowej inkarnacji
mojego „Teatru Obłędu”.
* z tekstu: Dariusz Gorczyca
„Mechaniczny Teatr Zbrodni”, 1994.