Images are copyrighted by their respective owner and you don’t have permission to download them. Grafiki są chronione prawami autorskimi,nie masz pozwolenia na ich pobieranie.

Close

DICHOTOMOS

Dariusz Gorczyca, projekt plakatu, 30 x 25 cm, 1998.

Pod koniec 1997 roku otrzymałem zaproszenie na Międzynarodowy Festiwal Teatralny „Thealter” w Szegedzie, z propozycją przygotowania premierowego spektaklu specjalnie na tę okazję. Zaoferowano mi kilka miejsc na jego przyszły pokaz. Od razu moją uwagę przykuła stara, zdesakralizowana synagoga. Wybór tego miejsca miał mieć decydujący wpływ na tematykę przedstawienia. Sięgnąłem bowiem po starotestamentowy motyw Adama i Ewy (goszczący już wcześniej w mojej sztuce). Co więcej, zdecydowałem się rozpocząć spektakl od scenicznego autocytatu, przywołując fragment z rozpostartym prześcieradłem, pochodzący z „Imperium cienia”. Spektakl ten miał jednak kontynuować historię jej bohaterów już w inny, nowy sposób. Od jakiegoś czasu intrygowało mnie pytanie: czy można zrobić bardzo monotonny, minimalistyczny w działaniu spektakl, który jednak swoją dramaturgią będzie trzymać widza w narastającym napięciu? Stąd zdecydowałem się ukazać na scenie problem śmierci uczuć oraz rutyny powszedniości, w wygasłym związku mężczyzny i kobiety. I to, w zderzeniu z idyllicznym obrazem Adama Ewy z początku spektaklu – dało mi oczekiwany efekt. Poza tym, spektakl ten wyraźnie korzysta z doświadczeń performance w urealnieniu scenicznej rzeczywistości oraz idei nie grania na scenie. Na koniec wybór synagogi miał też bezpośredni wpływ na ważny – z psychologicznego punktu – aspekt rozdzielenia publiczności względem płci.

Premiera miała miejsce 22 lipca 1998 roku w „Starej Synagodze” w Szegedzie (HU) w ramach festiwalu teatralnego „Thealter International”.

Na potrzeby spektaklu powstał mój tekst „On i Ona”, 1998.

Muzyka: Tadeusz Kassatti.
Obsada: 3 osoby.
Czas trwania: 50 min.

Zdjęcia: Róbert Révész.

Zdjęcia zamieszczone w tekście to kadry pochodzące z filmu Katarzyny Kotuli „Portret: Dariusz Gorczyca”, 2000, TVP oddział Kraków, operator kamery: Andrzej Nakowski.

SPIS ZDARZEŃ

I.

Wchodząca publiczność zostaje rozdzielana przez obsługę. Mężczyźni kierowani są na lewo, natomiast kobiety na prawo. Tak też zasiądą na widowni, przez której środek przebiega napięta lina.

II.

Wstępuję na scenę ze złożoną białą tkaniną przewieszoną przez ramię. Za moment po stronie przeciwnej, pojawia się on ubrany w stary, zmięty, biały garnitur. Podchodzimy razem na proscenium, gdzie podaję mu brzeg tkaniny. Owijając o nasze ciała, sprawnym ruchem rozkładamy ją w napięty ekran. Po chwili oczekiwania pojawia się ona – oblubienica, jakby zwabiona blaskiem. Poprzez rozpięty materiał widzimy jej nagie ciało, wyłonione światłem reflektora – zwisającego dokładnie nad brzegiem płótna. To rozmieszczenie wywoła jeszcze dodatkowe efekty wizualne, w dalszej części prezentacji. Jej z początku nieśmiałe muśnięcia płaszczyzny płótna dłonią, przeradzają się w coraz odważniejszy kontakt, z co rusz innymi częściami ciała. W rytm narastającej muzyki, jej ruchy stają się coraz bardziej intensywne i zmysłowe, by pod koniec przerodzić się nieomal w szał. Scenę wieńczy jej rzut na tkaninę i zastygnięcie w spazmatycznej pozie.

III.

Jej rozluźnieniu towarzyszy nasza czynność owijania jej białą draperią płótna. Odchodzę, natomiast oblubieniec chwyciwszy wybrankę pod rękę staje wyprostowany, jakby pozował do zdjęcia z tych dziwnych zaślubin. Oboje majestatycznie przechodzą do stołu – który teraz z głębi sceny – przybliżam ku nim. Tutaj, odwijając tkaninę z jej ciała, wspólnie dekorują stół, w odświętną biel obrusu. Przysuwając krzesła, zasiadają na jego bokach.

IV.

Staję na proscenium trzymając w rękach szeroką, czarną taśmę klejącą. Zwiastuje ona czynności w wyniku których, istniejący podział z publiczności (rozdzielonej liną na część męską i żeńską) teraz z przeraźliwym piskiem rozwijanej taśmy – przenoszę na scenę. Zbliżam się do stołu, przy którym w pełni uczuć, wpatrzeni w siebie, trzymając się za ręce – siedzą on i ona. Moje nadejście rozluźnia ich uścisk. W trakcie gdy ja pieczołowicie składam obrus, oblubieniec z boku sceny zdejmuje z siebie garnitur, by po chwili zasiąść do stołu nagi. Dopełnieniem moich poczynań, staje się przedłużenie taśmą podziału poprzez obnażony blat stołu. Tak kończę rozgraniczenie, łącząc w ten sposób publiczność ze swoimi reprezentantami, tu na scenie. Ja sam przyjmuję rolę Fatum, które odtąd będzie im czynnie towarzyszyć.

V.

Siadam z przodu, gdy oni niespesznie wstając, podchodzą na środek. Tu zbliżają się ku sobie, stając na linii taśmy. Ich delikatny dotyk przeradza się w intensywne pieszczoty, wtulonych w siebie nagich ciał, potęgowane jeszcze namiętnością pocałunków. Trwa to chwilę, by zastygnąć – na ich odsuwających się na krok od siebie – ciałach, skierowanych teraz w stronę widza. Podchodzę do niej i układ pozy, jak i wyraz gestu – modeluję na podobieństwo Ewy z obrazu Durera. Podobnie postępuję z nim, zastygłym teraz w sylwetkę Adama z dyptyku niemieckiego mistrza. Ich odstawiane przeze mnie o krok w tył ciała, rozluźniają przybrane pozy.

VI.

Zbliżam się ku niemu, trzymając w ręce rolkę szerokiej przeźroczystej folii. Czynność owijania nią jego ciała pochłonie moją uwagę na najbliższe minuty. Aby publiczności mogła zobaczyć efekt z różnych stron, co pewien czas obracam oblubieńca.

VII.

To samo powtarzam na jej ciele i także tutaj dla lepszej prezentacji dokonuje zmian w jej ustawieniu.

VIII.

Ostatnie poprawki i oczom widzów ukazuję – ich w pełni ownięte folią ciała. One to na chwilę samoistnie przybierają „zapamiętane” pozy rajskiej pary, by następnie pojawić się na lini podziału. Tutaj dochodzi do ich ponownego zbliżenia. Jednak dotyk dłoni, muśnięcia ciał, a nawet pocałunki nie są w stanie pobudzić odczuć w ich wyizolowanych folią ciałach. Fakt ten dociera do nich jeszcze mocniej, gdy sami dotykiem próbują stymulować swoje doznania. Oboje oddalają się by zasiąść przy stole.

IX.

W tym czasie na dużym, zawieszonym nad stołem ekranie pojawia się projekcja sztychu Adam i Ewa Durera – z jakby „błądzącej” po nim, w dużym zbliżeniu kamery.

X.

Przybliżam się do stołu przynosząc dwa talerze, tyleż szklanek i łyżek oraz garnek zupy z chochelką. Dokładam jeszcze butelkę mleka i chleb, a pod stół wsuwam miednicę z wodą. Po czym siadam. Po chwili ze stołka podnosi się ona i bardzo powolnym, monotonnym ruchem kolejno:

  • rozkłada talerze i łyżki,
  • wdrobia chleb do garnka,
  • wielokrotnie miesza jego zawartość,
  • chochelką nalewa czerwony barszcz do talerzy.

Równie leniwie trwa także spożywanie posiłku, jego efektem wizualnym jest spływająca po zaklejonych ustach i wnikająca w zagięcia foli na ciele, czerwona ciecz zupy. Sytuacja powtarza się gdy do szklanek zostaje nalane mleko.

XI.

Pod koniec długiej czynności jego picia, ona powoli stara się skupić jego uwagę na sobie. Odchylona na stołku, dotykając swoich piersi i krocza usiłuje sprowokować partnera – póki co bezskutecznie. Jednakże przejście na kolanach po blacie stołu, nachylenie się i dłuższy dotyk jego genitalii, stymuluje go do reakcji. Wstając chwyta ją, obraca, by na kolanach dołączyć do niej na blacie stołu. Następnie kilkoma agresywnymi pchnięciami jej od tyłu, osiąga swoje krótkie spełnienie.

XII.

Teraz stając obok stołu, wyciąga spod i kładzie na nim miednicę z wodą. W niej obmywa swojego członka by zaraz po, przesunąć miednicę w jej stronę. Kucając nad nią, teraz ona dokonuje czynności oczyszczenia. Schodząc, wsuwa miednicę pod stół, by następnie spocząć na stołku.

XIII.

Ona unosi się ze stołka, a cykl jej czynności wiernie powtarza wcześniejsze:

  • rozkładanie talerzy,
  • przygotowanie zupy,
  • podanie barszczu,
  • jego konsumpcja,
  • nalewanie mleka,
  • wspólne jego picie,
  • jej autoerotyczne czynności,
  • jej wejście na stół,
  • pobudzenie go bezpośrednie,
  • stosunek na blacie,
  • jego obmywanie i jej podmywanie po.

Wszystko to oczywiście wykonywane jest bardzo ospale jak w pierwszej odsłonie. Z tą jednak różnicą, że w trakcie ich początkowych czynności daje się zauważyć także moją aktywność. Sprowadza się ona do tego, że starając się nie zakłócić wykonywania ich ruchów – zapinam na ich ciele kolejno smycze: na szyi, ramieniu i nadgarstku obydwu rąk oraz na udzie i kostce obu nóg. W sprawnym tego dokonaniu pomaga mi specjalny pas z uszeregowanymi kolejno smyczkami, który to zapinam na proscenium, w początkowej fazie sceny.

XIV.

Obydwoje wstają od stołu i podchodzą na środek sceny. Tu odwracają się ku sobie i zamierają. Wtedy ja na przodzie sceny przywdziewam pas nowy. To z niego będę wypinał kolejne długie tasiemki gumy zakończone karabinkami. Za ich sprawą – przechodząc pomiędzy nim a nią – sprawnie połączę ze sobą smycze z tych samych części ciał obu.

Szkic z notatnika, 1998.

XV.

Ocknięcie zastaje ich w stanie ostatecznego scalenia, rozciągniętymi pomiędzy nimi więzami. Oboje nieśmiało testują teraz jego skuteczność. Najpierw ona, ruszając lewą rękę w tył – pociąga w przód prawą jego. On reaguje tym samym. Po czym on wykonując krok do tyłu – przybliża ją o tą samą wartość. Teraz ona nie pozostaje mu dłużna. Tak oto namacalnie ujawnia się – ich relacja w pełni zależnych od siebie marionetek. Po decyzji odwócenia tyłem, podejmują jeszcze próbę rozejścia, ale bez szans na powodzenie. Kolejny ich obrót – z jednej strony skraca dystans pomiędzy nimi – ale także opina gumy wokół ich ciał, uniemożliwiając teraz nawet ich indywidualne ruchy. Dokonując kolejnego obrotu, zbliżają się do siebie na styk. Zastygła w ten sposób forma ich ciał, swym wtuleniem przypomina parę kochanków, z początku spektaklu. Jednak ta wynika z ich całkowitego ubezwłasnowolnienia.

XVI.

Z głośników dobiega donośny, męski głos, z namaszczeniem odczytujący poniższy tekst:

„Mężczyzna i kobieta
androgyniczne dopełnienie jedności
boskiego stworzenia
Adam i Ewa
pierworodna para

ucieleśnienie idei harmonii
partnerstwa świątynia spełniona

kiedyś ponoć
dziś tylko:

wspólnicy monotonii powszedniości
on i ona

fantomy wygasłych namiętności
on i ona

męczennicy ciosów codzienności
on i ona

marionety wzajemnych obwinień
on i ona

grzesznicy orgazmów bez miłości
on i ona

ruiny splądrowanych doznań
on i ona

bez jutra
bez nadziei
bez odwagi by to skończyć

oni
trwający rozciągłością czasu
co już tylko pochylnią ku śmierci
– jedyną drogą ich wyzwolenia

Głupcy!
a jeszcze wczoraj
cały raj należał do was”
.

Na słowach: Głupcy! – nagle z góry spada na nich 5 kilogramów jabłek, które po uderzeniu, rozsypują się po scenie.

XVII.

Po wybrzmieniu ostatnich słów, na ekranie z tyłu sceny pojawia się fresk Masaccia „Wygnanie z raju”. Jego projekcja to powolny przejazd kamery z góry do dołu, ukazujący przerażone i zrozpaczone ciała wyrzutków.

XVIII.

Ta część publiczności, która na spektakl przyszła we dwoje, dopiero wychodząc z sali – ma okazję spotkać się ponownie (po rozdzieleniu wymuszonym spektaklem). Dotyczy to oczywiście par heteroseksualnych.