Mając za sobą rangę – twórcy spektaklu,
osoby bezwzględnie najważniejszej,
potrzebowałem przeciwnika wyjątkowego,
zasługującego na respekt.
Tak oto powstał
IMPERATOR.
Rywal ten to postaci z mojej wyobraźni.
Tam spreparowana, ma tu stać się
ucieleśnieniem tęsknoty Pigmaliona,
za przeniesieniem stworzonej postaci
z obszaru sztuki w realny wymiar życia.
I o ile w obrębie rzeźby, malarstwa czy rysunku,
spełnienie tego postulatu leży jedynie w gestii boskiej.
To w teatrze znajdujemy jego urzeczywistnienie
w postaci scenicznej,
mającej swój konkretny, fizyczny wymiar w aktorze.
Jest to więc ktoś stamtąd.
Nie to jednak czyni go wyjątkowym.
Imperator jest moim odbiciem,
powierzyłem mu bowiem funkcję
bliską mojej
z okresu prób i pracy nad spektaklem.
To rola sprawcy,
nadzorcy,
mistrza,
egzekutora całości.
Opuszczając sztukę po jej ukończeniu,
uczyniłem go zarządcą,
niemal władcą
stworzonego przeze mnie obszaru sztuki.
Jest mną w jego przestrzeni.
Spotkam tu więc siebie,
wynaturzony,
zniekształcony swój cień
– moje mroczne alter ego,
z nim stoczę walkę.
Oto mój przeciwnik.